Park Krugera od Palaborwa do Crocodile Bridge

Dzisiaj śpię już w innym miejscu. Jestem w Komatipoort, mieście na granicy z Mozambikiem. Zrobiłem ostatnie podejście do Parku Krugera i udało mi się zobaczyć bawoły afrykańskie oraz hipopotamy. Z tych drugich to tylko bardzo małe fragmenty, bo dzisiaj temperatura dochodziła do 36 stopni i nawet dla zwierząt było to za gorąco. Nie było ich aż tyle co ostatnio, ale przez 250 km drogi trochę zwierząt miałem możność spotkać. Więcej na zdjęciach.

Wczoraj zauważyłem, że nie działa mi internet kupiony od firmy Vodafone na lotnisku. Działał przez chwilę i przestał. Dzisiaj przed wjazdem do Parku zadzwoniłem na ich infolinię, aby mi to naprawili. Dostać się do żywego człowieka jest tak samo trudno jak w Polsce, ale w końcu się udało. Facet stwierdził, że mam na 10 minut wyłączyć telefon, to mi zrobi ponowną konfigurację karty SIM. Nie pomogło. Po dłuższym czasie jeszcze do mnie zadzwonił i powiedział, że skieruje sprawę do techników. Ale technicy chyba nic nie zrobili, bo internetu jak nie było tak nie ma.


Zebra pokazuje swój lepszy profil.

Gnu uważa, że najlepiej wypada en face.

Stadko słoni.

Stadko antylop.

Żyrafy bawią się w ogrodnika i przycinają drzewko.

Tu był słoń i to niedawno, bo kupy jeszcze świeże.
Tutaj są w rozproszeniu, jak nawali w jednym miejscu, to całkim spora górka się robi. 

Ptaszek wygląda na orła. Co myślicie?
Trochę go powiększyłem - aż takiego zooma nie mam.


Parka słoni pasie się na trawie.
Zastanawiałem się dzisiaj, czy wartość energetyczna trawy jest w stanie zrekompensować utratę energii związanej z jej  zebraniem. Słoń, korzystając z trąby, wyrywa ją małymi kępkami i pakuje do pyska. Aż nie chce się wierzyć, że to się bilansuje! A wygląda na to, że nie tylko się bilansuje, co jeszcze spory zysk musi z tego być - skoro takie wielkie cielsko jest w stanie urosnąć.

Zauważyłem, że żyrafy lubią towarzystwo zebr, albo odwrotnie.
Zebry chyba ogólnie są towarzyskie, bo z antylopami też się trzymają.

Gnu w porze posiłku, która trwa większość dnia.

Dwie zebry.

I dwie antylopy gnu.

Gnu i zebry. Chwilę później zrobiło się zamieszanie, bo jeden samiec gnu zaczął gonić resztę stada.

To gnu też tak na mnie patrzyło, że zastanawiałem się, czy zaraz nie ruszy z rogami do przodu.

Mapa w obozie, na których można zaznaczać, gdzie widziało się wybrane zwierzęta. 

W obozie jest też sklepik i można na pamiątkę kupić sobie cząstkę Parku Krugera.
Ciekawe co na to zebry i antylopy?

A to obozowe domki. Można w nich wykupić nocleg i nie wyjeżdżać z parku na noc.
Jednak w dalszym ciągu obowiązują godziny zamknięcia bram.
Po nocy nie wolno jeździ samemu. Można jedynie z przewodnikiem.

Ten słoń wygląda na posuniętego w latach.

Po południu zwierzaki nie miały nawet ochoty jeść. Prawie wszystkie szukały cienia.

Zboczyłem z głównej drogi do jakiegoś oczka wodnego i trafiłem na bawoły afrykańskie. Tym razem na 100%.
Kolejne zwierzę z Wielkiej Piątki zaliczone. 

Razem z bawołami siedział sobie hipopotam.
Przeważnie cały w wodzie, tylko fragment grzbietu wystawał, a od czasu do czasu nos.

Bawół afrykański w kąpieli.

Jednak większość wybrała cień. Albo wolą smrodek, albo boją się hipopotama.

Nie wiem, czy te słonie się czubią, czy lubią. Wyglądało jakby to pierwsze.
Miałem wrażenie, że to upał w niektórych jednostkach wzmagał agresję.

Wyprawa na drugi brzeg drogi.

A żyrafa w przeciwną stronę.

A te słonie dalej swoje walko-zabawy.

Żyrafa patrzy na nie z politowaniem. Takie duże, a takie głupie.

Woda chłodzi temperamenty słoni, ale chyba nie do końca, bo trąby wciąż szły w ruch.

Antylopa poprosiła o zdjęcie. Zwróćcie uwagę, że ta jest trochę inna. Ma prążki i duże uszy.

Jakiś drób.

Widoki za oknem.

Punkt obserwacyjny na górce. Można wyjść z samochodu na własną odpowiedzialność.

Można sobie nawet usiąść.

A taki jest widok z tego punktu obserwacyjnego. Bez porządnej lunety ani rusz.

Droga strasznie się dłuży. Pokonanie ćwierć tysiąca kilometrów z prędkością nie przekraczającą 50 km/h jest nużące. Zwłaszcza, gdy żadnych zwierząt nie ma.

A ten nie wiem jak to zrobił. Przy prędkości 50 km/h na prostej drodze? wydaje się niemożliwe. Chyba, że jakiś słoń mu pomógł. Chwilę póżniej widziałem jak jechała pomoc drogowa z dźwigiem na pace. Ludzi w samochodzie już nie było.

W tak wysokich trawach mniejszych zwierząt nie da się dostrzec. W tym niestety kotów.

Mostek.

A w rzece stadko hipciów. Tylko nie wyściubiają nawet nosa.

W tym miejscu, gdzieś w trawie, leżał lew. Czekaliśmy na niego prawie 45 minut, ale  chyba spał. W końcu odjechałem, chociaż inni jeszcze czekali. Było blisko bramy, więc nie było strachu, że się nie zdąży. Pośrodku tego zdjęcia jest brązowa górka i gdy się tam pojawiłem, to myślałem, że to może ten lew. Ale to tylko kupa piachu.

Lwa nie obudziły nawet dwa słonie, które przeszły obok kosząc trawę. 

Zrobiłem każdemu z nich zdjęcie, gdy się do słońca ładnie ustawiły. To jest pierwszy.

A to drugi.

Jeden chyba postanowił opuścić park. Ten daszek po prawej to stróżówka przy bramie. Strażnicy zaglądają nawet do bagażnika, aby sprawdzić, czy ktoś czegoś nie wywozi.

A to mój pokój na jedną noc. Całkiem spory i wypasiony, chociaż brałem najtańszy, jaki był ze śniadaniem.

Z wrażenia aż więcej zdjęć zrobiłem.

Poprzedniego nie fotografowałem, bo był raczej skromny. Chociaż był czysty, z codziennym sprzątaniem. Była lodówka, czajnik, kawa, herbata, świeże mleko i woda. Był też telewizor z programami satelitarnymi. Był też basen i stół do tenisa, ale nie korzystałem ani z jednego, ani z drugiego. Taki Forest Gump mógłby sobie pograć.

A taki mam widok z okna. Basenu nie ma.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Miami by night

Atrakcje Miami z Super Bowl LIX w tle

¡Bienvenidos a Galápagos!