Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2013

Dni 24 i 25 - Powrót do domu (5-6.05.2013)

W hostelu, w którym mieszkałem w Limie, pracował Ukrainiec, który rozumiał po polsku, gdyż w czasie swojego błąkania się po świecie, spędził rok w Polsce. Bardzo dobrze wspominał sobie nasz kraj, wyjątkowo mu się u nas podobało. Za to Ukraina jest, jego zdaniem, zupełnie nieciekawa i nie warto tam jechać. Nic tam nie ma. Cóż, dla Polaków jest chociażby Lwów, więc warto. W hostelu w Limie zajmował się pracami porządkowymi, więc za bardzo się nie wybił, ale był sympatyczny. Wstałem o 6:30 i przy recepcji pytam znajomego Ukraińca, który akurat stał w pobliżu, ile kosztuje taksówka na lotnisko. Stwierdził, że stąd 40 soli. Moje pytanie było podyktowane tym, że wczoraj wieczorem przeczytałem, że historycznego centrum do lotniska jest 10 kilometrów, a z Miraflores aż 17. Co niewątpliwie musi mieć przełożenie na cenę taksówki i czas przejazdu, gdybym zdecydował się na busiki. W kieszeni miałem już tylko 30 soli, więc z całym dobytkiem, czyli moimi dwoma plecakami, poszedłem na ulicę, któr...

Dzień 23 - Lima - Miraflores - ostatenie godziny w Peru (04.05.2013)

Do Limy dotarłem w ciągu 17 godzin, czyli szybciej niż zakładałem. Dworzec też okazał się w innym miejscu, ale wzdłuż trasy autobusów Metrapolitano i blisko miejsc, które już znam. Na dworcu mnóstwo taksówkarzy próbowało mnie naciągać, bo byłem jedynym obcokrajowcem, a więc łakomym kąskiem. Nie dałem się i skorzystałem z Metropolitano. Autobus firmy Flores był czystszy niż ten firmy Excluciva, którym jechałem do Cuzco. Nawet w kibelku było czysto i nie czuć było nieprzyjemnych zapachów. Przynajmniej w początkowym etapie podróży. Później nie korzystałem. Aby obraz firmy Flores nie był taki różowy, muszę wspomnieć, że nie było papieru, mydła i, przede wszystkim, wody. Na pokładzie była kolacja i lekkie śniadanie. Tym razem obsługą pasażerów zajmowała się pani i szło jej to trochę lepiej niż stewardowi z Excluciva. Wybrałem autobus, który miał miejsca typu cama w standardzie 160 stopni. Niby tylko 20 stopni różnicy, ale zdecydowanie mniej wygodnie. Dodatkowo, zrobiłem błąd i...

Dzień 22 - Pożegnanie z Arequipą i powrót do Limy (3.05.2013)

Dzisiaj rano w moim hostelu nie dzialal internet, dlatego nie moglem dokonczyc relacji. Teraz jestem w kawiarence internetowej. Godzina za 1 sola, czyli calkiem tanio. Niestety, nie mam polskiej klawiatury. Jestem w Arequipie, o 18:00 mam autobus do Limy. Podroz bedzie trwala 20 godzin, czyli w Limie powinienem jutro byc ok. 14. Wezme tam jakis hostel i rano startuje na lotnisko. Tym samym, moja przygoda z Peru powoli dobiega konca. Moze w Limie bede mial internet to cos napisze. Zdjec juz dzisiaj nie robie, aby sie nie powtarzac. Glownie odpoczywam :-)

Dzień 21 - Jak zdobywałem kanion Colca (2.05.2013)

Dzień zaczął się dla mnie wyjątkowo wcześnie - już o północy. Wstałem z łóżka, nie zmrużywszy oka. Nie było sensu spać, ale i tak cieszę się, że zdecydowałem się na ten hostel. Wziąłem łóżko w pokoju 4-osobowym, ale nikogo poza mną nie było, więc miałem wyjątkowy komfort. Internet trochę szalał i dwa razy musiałem zdalnie resetować routera, ale w końcu zaczął działać poprawnie. Hostel był już zamieniony w twierdzę. Wszystkie drzwi i kraty były zamknięte. Chłopak z recepcji wszystko dla mnie pootwierał i bardzo się stresował, że nie zawołał dla mnie taksówki. Coś tam mamrotał o bezpieczeństwie. Powiedziałem, że poradzę sobie i wezmę taksówkę z Plaza de Armas. Wziąłem nawet jeszcze wcześniej, gdyż akurat jakaś przejeżdżała. Zgodziłem się na 6 soli, ze względu na porę dnia. Busików wcale nie sprawdzałem, gdyż uznałem, że o tej porze nie ma to sensu. Z taksówkarzem tak się zagadaliśmy, że na koniec prawie bym mu nie zapłacił. Oczywiście większości z tego co mówił nie rozumiałe...

Dzień 20 - Święto Pracy w Arequipie (1.05.2013)

Obraz
Miałem być w kanionie Colca, ale nie wyszło. Autobus miałem o 8:00, więc nastawiłem budzik na 7:00. Nie chciało mi się wstać i jeszcze 10 minut przeleżałem. Później jeszcze włączyłem sobie komputer i odpisałem na mejle. Jednym słowem robiłem wszystko, aby się spóźnić. Musiałem jeszcze zdać pokój, a jak na złość nikogo nie było w recepcji. Zostawiłbym tylko klucz i poszedł sobie, gdyż rachunek miałem uregulowany, ale chciałem zostawić na przechowanie duży plecak. Na szczęście z góry zeszła jakaś dziewczyna i powiedziała mi, że pani z recepcji jest na górze. Poszedłem do niej i wszystko załatwiłem. A czas sobie leciał. Miałem zamiar wziąć taksówkę, gdyż do dworca autobusowego, zwanego tu Terminal Terrestre , jest kawałek. Ale na początek kawałek starego miasta przeszedłem na piechotę. W końcu patrzę na zegarek i widzę, że żarty się kończą. Zatrzymałem taksówkę. Zbiłem cenę z 6 soli do 5. Wcześniej, z terminala do hostelu płaciłem 6 soli, po zbiciu z 7, ale dopiero drugi taksówkarz n...